Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Janusz S. - 12:31 19-03-2024
Jakby to delikatnie ująć... co to niby ma być?
Shadowmage - 12:32 19-03-2024
Ślepa uliczka przecież :D
Janusz S. - 12:35 19-03-2024
Ewolucji okładek Vespera?
Whoresbane - 12:38 19-03-2024
Clayface
Fidel-F2 - 13:06 19-03-2024
Klasą pasuje do treści.
nosiwoda - 14:14 19-03-2024
Fidel-F2 pisze:Klasą pasuje do treści.
+1.
Tigillo - 15:00 19-03-2024
Okładka kiepska, w ogóle Vesperowskie okładki dla McCammona mi nie podchodzą, wyjątkiem jest seria o Matthew Corbett, te są ideolo.
Treść mówicie że też średnia jak okładka? Lubię postapo i rozważałem zakup.
nosiwoda - 15:02 19-03-2024
Dla mnie gorszy
Bastion.
Haribo - 16:58 19-03-2024
Horrorów i postapo McCammona nie czytałem i nie zamierzam, ale "Zew nocnego ptaka" mogę polecić każdemu, kto lubi kryminały historyczne doprawione szczyptą przygody. Nie ma tam żadnych nadprzyrodzonych dziwów, jest za to duża dbałość o realia epoki i fajny klimat.
Cerber108 - 17:53 19-03-2024
Sam przeczytałem kilka dni temu "Magiczne lata" i bardzo mi się spodobały, tak więc chętnie sięgnę po inne książki tego gościa. Zew póki co czeka na trochę więcej tomów.
Fidel-F2 - 19:46 19-03-2024
Łabędzi śpiew to gumiak.
Janusz S. - 20:25 19-03-2024
Cerber108 pisze:Sam przeczytałem kilka dni temu "Magiczne lata" i bardzo mi się spodobały, tak więc chętnie sięgnę po inne książki tego gościa.
Akurat ML to jego najbardziej udana książka. A przynajmniej mnie najbardziej podeszła.
historyk - 22:28 19-03-2024
Haribo pisze: "Zew nocnego ptaka" mogę polecić każdemu, kto lubi kryminały historyczne doprawione szczyptą przygody. Nie ma tam żadnych nadprzyrodzonych dziwów, jest za to duża dbałość o realia epoki i fajny klimat.
Z tą dbałością bym nie przesadzał, skoro odległości mierzy się w kilometrach...
Ale tak, powieść dobra.
_______________________
http://seczytam.blogspot.com
Haribo - 23:03 19-03-2024
Te kilometry to chyba wybujała fantazja tłumacza lub babol redakcji. Nie wiem po co amerykański pisarz miałby wsadzać kilometry do powieści osadzonej w Karolinie Południowej w roku 1699. Może ktoś ma oryginał i może sprawdzić?
AM - 23:36 19-03-2024
Haribo pisze:Te kilometry to chyba wybujała fantazja tłumacza lub babol redakcji. N
Zapewne ani jedno, ani drugie.
El Lagarto - 00:15 20-03-2024
Być może chodzi o to, że Karolina Południowa była kolonizowana przez Francuzów i Hiszpanów, a dopiero później została zdominowana przez Brytyjczyków.
Problem w tym, że system metryczny, jak właśnie doczytałem, opracowano dopiero pod koniec XVIII w., w okresie Rewolucji Francuskiej...
historyk - 10:25 20-03-2024
El Lagarto pisze:Problem w tym, że system metryczny, jak właśnie doczytałem, opracowano dopiero pod koniec XVIII w., w okresie Rewolucji Francuskiej...
Była wcześniejsza próba i to polska, ale absolutnie nie mogła być znana w 1699 roku w Ameryce:
https://seczytam.blogspot.com/2022/09/robert-mccammon-zew-nocnego-ptaka.html
AdamB - 12:54 20-03-2024
Wydawnictwo odnoszące sukcesy dzięki pięknym okładkom proponuje takiego potwora? Szkaradne, nie kupię.
asymon - 17:22 20-03-2024
Haribo pisze:Te kilometry to chyba wybujała fantazja tłumacza lub babol redakcji. Nie wiem po co amerykański pisarz miałby wsadzać kilometry do powieści osadzonej w Karolinie Południowej w roku 1699. Może ktoś ma oryginał i może sprawdzić?
W oryginale są mile, jardy i stopy, (kilo)metrów nie znalazłem:
4.So far in the existence of Fount Royal, the Indian element had offered no trouble; in fact, they’d been invisible, and Bidwell might have questioned whether there were indeed redskins within a hundred miles, if Solomon Stiles hadn’t discovered strange symbols painted on the trunk of a pinetree during a hunting expedition.Some sixty yards from the front gate of Bidwell’s house—which was the sole two-story structure in the community—was the fount itself: an oblong-shaped spring of fresh, cold aquamarine-colored water that covered an expanse of nearly three acres.
Bidwell had learned from a surveyor who’d been mapping the area several years ago and who’d also plumbed the spring that it was more than forty feet deep.
6.Still fifty yards from the tavern, Paine lifted his hand as a signal for Jennings to halt the wagon.7.Two men were awaiting their arrival; one was Nicholas Paine, the other a stocky, barrel-chested giant who must have stood six feet tall.9.Hazelton frowned like five miles of bad road. “Carry it? Why?”24.They had left Fount Royal far behind. Matthew estimated the distance at least a quarter mile from the watchman’s tower, which had been easily circumvented by cutting through the pinewoods.A black line of pines and swamp oaks stood between his current position and the watchman’s tower, which was probably the greater part of a mile behind.What followed next gave his heart a jolt. Not fifty yards from where Matthew was standing, a lighted lantern appeared and was uplifted.25.It was one of these that I contracted to find a settlement area with a fresh water source at least forty miles south of Charles Town.
Bibi King - 17:40 20-03-2024
Czyli prawdopodobnie redakcja narzuciła, żeby polskiemu czytelnikowi ułatwić. To wcale nierzadka praktyka. Albo tłumacz odpowienio wytresowany sam od razu pozamieniał. Bo wiadomo, czytelnik głupi jest.
historyk - 18:31 20-03-2024
Czyli tak, jak pisałem:
zastanawiam się, jak jest w oryginale, bo przecież Robert McCammon jest Amerykaninem, a w USA do dziś nie używa się metrów i kilometrów, tylko stare, angielskie cale, stopy i mile. Czyżby to tłumacz przeliczył mile na kilometry? Straszna wtopa wydawcy.
Zastanawiam się jeszcze czy tłumacz te mile przeliczył na kilometry, czy po prostu np. 100 mil zamienił na 100 km...
_______________________
http://seczytam.blogspot.com
Shadowmage - 18:49 20-03-2024
E tam, to dość częste. Wiem, że zaraz zacznie się debata o realia historyczne, ale nie przesadzajmy. To powieść, a nie rozprawka naukowa. Równie dobrze można by się w tej serii przyczepiać o dość współczesne poglądy i zachowania niektórych postaci, etc.
Bibi King - 19:23 20-03-2024
historyk pisze:Zastanawiam się jeszcze czy tłumacz te mile przeliczył na kilometry, czy po prostu np. 100 mil zamienił na 100 km...
Aż nie wiem, co gorsze... Takie rzeczy trzeba z głową robić. W przytoczonym przez asymona zdaniu
Bidwell might have questioned whether there were indeed redskins within a hundred miles
(Bidwell mógłby powątpiewać, czy czerwonoskórzy są gdziekolwiek w promieniu stu mil) chodzi przecież o zgrubny szacunek, o stwierdzenie, że to "w cholerę daleko" i dlatego podana jest okrągła liczba stu mil - a nie wydumane sto sześćdziesiąt kilometrów. Więc jeśli później nie jest istotne, że było to DOKŁADNIE sto mil (bo np. musieli je przejść w określonym czasie), to nie wiem, czy nie lepiej byłoby zaokrąglić do "stu kilometrów", bo tak właśnie ujęlibyśmy to w języku polskim. I sens byłby dokładnie taki sam, choć odległość - ściśle rzecz biorąc - znacząco różna. Z tego samego powodu uważam, że lepiej np. "20 stóp" przybliżyć do "5-6 metrów" niż precyzyjnie do sześciu.
nosiwoda - 20:16 20-03-2024
A ja uważam, że powinni zostawić te mile, jardy i stopy. Kwestia odbioru powieści bądź co bądź historycznej też jest istotna.
(I tak nie kupię).
Shedao Shai - 20:59 20-03-2024
A ja jestem fanem eksterminacji systemu imperialnego gdziekolwiek, więc wybieram taką zmianę ponad precyzję przekładu
historyk - 22:09 20-03-2024
A ja uważam, że system metryczny w powieści z akcją osadzoną w XVII wieku totalnie pier... klimat, tak samo jak np. starożytni Rzymianie szamający kukurydzę. I Vesper ma tu u mnie wielki minus.
_______________________
http://seczytam.blogspot.com
asymon - 22:51 20-03-2024
Bibi King pisze: Bidwell might have questioned whether there were indeed redskins within a hundred miles
(Bidwell mógłby powątpiewać, czy czerwonoskórzy są gdziekolwiek w promieniu stu mil) chodzi przecież o zgrubny szacunek, o stwierdzenie, że to "w cholerę daleko" i dlatego podana jest okrągła liczba stu mil - a nie wydumane sto sześćdziesiąt kilometrów. Więc jeśli później nie jest istotne, że było to DOKŁADNIE sto mil (bo np. musieli je przejść w określonym czasie), to nie wiem, czy nie lepiej byłoby zaokrąglić do "stu kilometrów", bo tak właśnie ujęlibyśmy to w języku polskim. I sens byłby dokładnie taki sam, choć odległość - ściśle rzecz biorąc - znacząco różna. Z tego samego powodu uważam, że lepiej np. "20 stóp" przybliżyć do "5-6 metrów" niż precyzyjnie do sześciu.
Podobnie określienie
five miles of bad road to też jakiś idiom/powiedzonko, którego nie znałem.
https://greensdictofslang.com/entry/dofa5na
El Lagarto - 23:10 20-03-2024
Idąc kilometrowym tropem, czerwonoskórzy powinni być zamienieni na rdzennych Amerykanów... W pastiszu albo powieści postmodernistycznej ujdzie. W powieści historycznej psuje klimat "dawnych czasów". Dobrze, że 100 stopni Fahrenheita nie przeliczono na Celsjusza.
Niewolnika ukrywającego się w kukurydzy pamiętam z powieści religijno-historycznej "Szata" Lloyda C. Douglasa (Rzym w czasach Chrystusa). Ogólnie to niezła książka, ale anachronizmy co rusz psują lekturę
Bibi King - 23:33 20-03-2024
El Lagarto pisze:Niewolnika ukrywającego się w kukurydzy pamiętam z powieści religijno-historycznej "Szata" Lloyda C. Douglasa (Rzym w czasach Chrystusa).
Ale jesteś pewien, że to nie był czarny niewolnik w Ameryce?
Taki... wątek poboczny, nieznany epizod z życia Jezusa. I z życia niewolników też. I Ameryki.
El Lagarto - 23:50 20-03-2024
Bibi King pisze:El Lagarto pisze:Niewolnika ukrywającego się w kukurydzy pamiętam z powieści religijno-historycznej "Szata" Lloyda C. Douglasa (Rzym w czasach Chrystusa).
Ale jesteś pewien, że to nie był czarny niewolnik w Ameryce?
Taki... wątek poboczny, nieznany epizod z życia Jezusa. I z życia niewolników też. I Ameryki.
Mormoni zakładają działalność izraelskich proroków i Jezusa w starożytnej Ameryce, więc nie jesteś pierwszy z tym domniemaniami.
Są też hipotezy zakładające, że Fenicjanie i Chińczycy docierali do Ameryki na stulecia przed Kolumbem, więc czemu nie mieliby przywieźć kukurydzy? Nie będę jednak rozwijał tego tematu, bo mnie zaraz historyk pogoni (i słusznie - bo jeśli chodzi o przybyszów ze Starego Świata sprzed czasów Kolumba tylko wikingowie w Ameryce mają potwierdzenie naukowe).
historyk - 00:10 21-03-2024
Co do nieszczęsnych km i przeliczania mil na km - to jest tam nie tylko symboliczne "100 km" czyli w fallusa daleko, ale też np. odległość od hiszpańskich posiadłości, a to już konkret.
Starożytni Rzymianie szamali kukurydzę w tym powieścidle:
https://seczytam.blogspot.com/2016/03/anthony-riches-honor-patrycjusza.html
Krzysiek - 09:24 21-03-2024
historyk pisze:Co do nieszczęsnych km i przeliczania mil na km - to jest tam nie tylko symboliczne "100 km" czyli w fallusa daleko, ale też np. odległość od hiszpańskich posiadłości, a to już konkret.
[/url]
Najlepiej byłoby gdyby tłumacz miał nieco wyczucia sytuacji. Nawet konkret może działać w dwie strony. Niedawno słuchałem "Czarnej chmury" w audio i mi zwyczajnie stopnie Farenheita przeszkadzały bo nie mam przelicznika w głowie. W tym wypadku wolałbym żeby tłumacz podał wartości w stopniach Celsjusza.
Haribo - 09:56 21-03-2024
Asymon, dzięki wielkie. Tak podejrzewałem, że to inicjatywa wydawnictwa. O ile jeszcze takie praktyki samowolnego zamieniania mil na km. są do przełknięcia w powieści dziejącej się współcześnie, to w tym przypadku jest to gruby błąd.
Olej - 13:02 21-03-2024
Shedao Shai pisze:A ja jestem fanem eksterminacji systemu imperialnego gdziekolwiek, więc wybieram taką zmianę ponad precyzję przekładu
o dokladnie tak!
asymon - 14:12 21-03-2024
Olej pisze:Shedao Shai pisze:A ja jestem fanem eksterminacji systemu imperialnego gdziekolwiek, więc wybieram taką zmianę ponad precyzję przekładu
o dokladnie tak!
I tak najlepiej zrobił Stross w Accelerando, wprowadzając wielkości typu "dwieście tysięcy sekund" (55,5 h)*, "dwa miliony sekund" (23,15 dnia)*, "sześćset milionów sekund" (19 lat)*. Coś jak pytanie rodzica, ile ma bombelek? 42 tygodnie! XD
*) przeliczyłem w Google, w trakcie czytania też przeliczałem. I ja wiem, że uzasadnieniem pewnie jest że tak "widzą" czas komputery, których nie było w czasach babilońskich, i że immersja...
nosiwoda - 14:19 21-03-2024
A ja to olałem
Cerber108 - 18:16 21-03-2024
asymon pisze:
I tak najlepiej zrobił Stross w Accelerando, wprowadzając wielkości typu "dwieście tysięcy sekund" (55,5 h)*, "dwa miliony sekund" (23,15 dnia)*, "sześćset milionów sekund" (19 lat)*. Coś jak pytanie rodzica, ile ma bombelek? 42 tygodnie! XD
Podobnie było w Poklatkowej rewolucji Wattsa - kilo, mega, gigasekundy.
Coacoochee - 10:48 23-03-2024
W grobowcach egipskich odnaleziono endemiczną dla Ameryki Południowej kokainę. Tyle mam do powiedzenia w temacie prekolumbijskich kontaktów międzykontynentalnych.
Bibi King - 11:12 23-03-2024
Z tym znajdowaniem kokainy w mumiach to śliskie jest... Głównie podejrzewa się współczesne skażenie próbek. Były, zdaje się, poważne problemy z powtórzeniem wyników Balabanovej. Za to nikotyna, której znaleziono znacznie większe stężenia, nie musi pochodzić z tytoniu.
historyk - 11:32 23-03-2024
Coacoochee pisze:W grobowcach egipskich odnaleziono endemiczną dla Ameryki Południowej kokainę.
A zastanawiałeś się dlaczego te
śladowe ilości koki, marychy i tytoniu zawsze pochodzą ze starych odkryć, z czasów kiedy nikt pobierający próbki nie zastanawiał się, co może przedostać się do nich z jego brudnych łap lub ust?
Niestety, wiara wyznawców kontaktów transatlantyckich w starożytnosci ma wiele wspólnego z wiarą w UFO czy Atlantydę...
_______________________
http://seczytam.blogspot.com
El Lagarto - 12:10 23-03-2024
Wytworzenie kokainy to dzieło białego człowieka. Indianie jako stymulantów używali nieprzetworzonych liści koki. Jeśli w grobowcu znalazła się kokaina, to niemal na pewno należała do "badacza".
Co do kontaktów transatlantyckich, nie ma na nie przekonujących dowodów, ale takie podróże były technicznie możliwe od wieków. Ludność polinezyjska jakoś się rozprzestrzeniła po Pacyfiku.
Mało prawdopodobne są jednak regularne kontakty i wymiana dóbr między Starym i Nowym Światem przed wyprawą Kolumba. Jeśli takie kontakty były to raczej incydentalne i nie mające znaczenia dla rozwoju cywilizacji po obu stronach Atlantyku.
Trzeba jednak pamiętać, że opisane w sagach wyprawy wikingów do Ameryki też długo wkładano między bajki. Obecnie jednak są na to dowody archeologiczne.
asymon - 12:26 23-03-2024
Ale jak mieli kokainę to może dali radę przepłynąć...
Bibi King - 13:05 23-03-2024
El Lagarto pisze:Wytworzenie kokainy to dzieło białego człowieka. Indianie jako stymulantów używali nieprzetworzonych liści koki.
Przecież te liście zawierają kokainę, której nie trzeba już "wytwarzać". Kokaina nie została zsyntetyzowana (to znaczy została, ale później), tylko wyekstrahowana z liści. Gdyby Egipcjanie faktycznie żuli kokę (w co wątpię), to niby co mieliby znaleźć dzisiejsi badacze, jeśli nie kokainę? Tutaj akurat nie widzę sprzeczności.
El Lagarto - 14:30 23-03-2024
Bibi King pisze:El Lagarto pisze:Wytworzenie kokainy to dzieło białego człowieka. Indianie jako stymulantów używali nieprzetworzonych liści koki.
Przecież te liście zawierają kokainę, której nie trzeba już "wytwarzać". Kokaina nie została zsyntetyzowana (to znaczy została, ale później), tylko wyekstrahowana z liści. Gdyby Egipcjanie faktycznie żuli kokę (w co wątpię), to niby co mieliby znaleźć dzisiejsi badacze, jeśli nie kokainę? Tutaj akurat nie widzę sprzeczności.
OKI, chemia to nie moja (nomen omen) działka. Po namyśle stwierdzam, że prawdopodobnie masz rację. Kluczowa będzie tu precyzyjna informacja co tam właściwie znaleźli. Śladowe ilości substancji czy np. biały proszek w torebce z liści papirusa z hieroglifami?
Coacoochee, jeśli masz pod ręką artykuł, w którym o tym czytałeś, podlinkuj proszę. W międzyczasie popytam wujka Google.