Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Shedao Shai - 09:09 28-03-2023
Standardowy Lee, czyli prawdziwie plugawa książka pełna coraz to bardziej obrzydliwych aktów seksualnych i ostrej brutalności, przetykana lovecraftiańską fabułą. Było odpychająco i nieprzyjemnie, ubawiłem się dobrze.
2/6
Janusz S. - 09:10 28-03-2023
Jeśli 2/6 oznacza dobrą zabawę, to mam poważne wątpliwości co do reszty Twojej skali ocen...
Shadowmage - 09:15 28-03-2023
Wiesz, to chyba ten przypadek, że oglądasz jakiś bardzo zły film, ale nie na poważnie, tylko dla śmiechu. I potem wiesz, że sam film słabiutki, ale wyciągnąłeś z niego zupełnie co innego, niż twórcy zamierzali i dzięki temu miałeś trochę frajdy.
Shedao Shai - 09:27 28-03-2023
Shadowmage pisze:Wiesz, to chyba ten przypadek, że oglądasz jakiś bardzo zły film, ale nie na poważnie, tylko dla śmiechu. I potem wiesz, że sam film słabiutki, ale wyciągnąłeś z niego zupełnie co innego, niż twórcy zamierzali i dzięki temu miałeś trochę frajdy.
Dokładnie. Janusz, że Tobie takie rzeczy trzeba tłumaczyć
Janusz S. - 11:20 28-03-2023
A jednak trzeba, bo po tym wyznaniu zupełnie nie wiadomo co oznaczają Twoje oceny. Tę samą oceną mierzysz książki fatalne i książki, przy których dobrze się bawisz? To znaczy jedynie, ze kryteria masz niespójne, ale nie ma co kontynuować dyskusji, bo to zawsze jest sprawa subiektywna.
@Shadow
Jeśli na filmie się bawię i śmieję, to znaczy że jest dobry. Jak się nudzę i męczę to jest słaby. Co mnie obchodzi, co zamierzali twórcy?
Shadowmage - 11:22 28-03-2023
Jak mówisz, sprawa subiektywna. Widocznie u Ciebie nie zachodzi pewien proces, o którym tu rozmawiamy. Może to i lepiej
Janusz S. - 11:30 28-03-2023
Shadowmage pisze:Jak mówisz, sprawa subiektywna. Widocznie u Ciebie nie zachodzi pewien proces, o którym tu rozmawiamy. Może to i lepiej
Nie wiem co u mnie nie zachodzi, ale nie przemawiają do mnie analizy wartości dzieł literackich z oczywistego względu - całość fantastyki jest uznawana w takich analizach za chałę z bułą. Skoro tak to najwyraźniej nie ma powszechnych kryteriów, wedle których książki, które dostarczyły mi niesamowitych przeżyć i zapadły w pamięci na całe życie, mogłyby być uznane za dobre i znakomite. Jedyne co się więc liczy to to, czy mi się podobały i czy się dobrze przy nich bawiłem. Słaba książka, przy której dobrze się bawię, to elementarna sprzeczność logiczna.
Shedao Shai - 12:16 28-03-2023
Janusz S. pisze:A jednak trzeba, bo po tym wyznaniu zupełnie nie wiadomo co oznaczają Twoje oceny. Tę samą oceną mierzysz książki fatalne i książki, przy których dobrze się bawisz? To znaczy jedynie, ze kryteria masz niespójne, ale nie ma co kontynuować dyskusji, bo to zawsze jest sprawa subiektywna.
@Shadow
Jeśli na filmie się bawię i śmieję, to znaczy że jest dobry. Jak się nudzę i męczę to jest słaby. Co mnie obchodzi, co zamierzali twórcy?
(...)
Janusz S. pisze:Słaba książka, przy której dobrze się bawię, to elementarna sprzeczność logiczna.
Na pewno znasz pojęcie guilty pleasure. I ono właśnie rozbija Twoje kusząco proste podejście do oceniania. Ale skoro mówisz, że trzeba wyjaśnić, to tak zrobię i wyjaśnię dokładniej, na przykładzie omawianej tu książki.
"Romans w Dunwich" to nie jest dobra książka. Jak i cała znana mi twórczość Edwarda Lee. To literatura rynsztokowa, odwołująca się do najniższych instynktów ludzkich. Przemoc, pornografia. Zero przesłania, głębszych myśli i tak dalej. Fabuła jakaś tam zawsze jest, ale przede wszystkim to pretekst do dalszego gnębienia bohaterów. Absolutnie nie poleciłbym tej książki Tobie - ani nikomu innemu na Katedrze. W ogóle mało komu bym ją polecił. Sam jednak czerpię z niej pewnego rodzaju przyjemność; nie jest co coś czym bym się chwalił na salonach
, ale jest to dla mnie takie czyszczenie mózgu między jedną a drugą cięższą lekturą.
Zatem - z jednej strony (obiektywnie, a przynajmniej starając się o to, bo wiadomo jak to jest z ocenianiem) jestem świadomy, że jest to książka kiepska (stąd niska ocena), z drugiej (subiektywnie) - tak, ubawiłem się w pewien sposób podczas tej krótkiej, plugawej lektury. Nie jest to ten sam rodzaj pozytywnych emocji, które towarzyszą mi podczas czytania dobrych książek, niemniej - jakiś jest. Rzeczy nie muszą być dobre, żeby sprawiać przyjemność (jakąś) i odwrotnie - jeśli coś sprawia (jakąś) przyjemność, nie oznacza od razu, że jest dobre. Jeśli się z tym nie zgadzasz, to już po prostu wchodzimy na pole osobistego podejścia i trzeba się "agree to disagree"
Janusz S. - 13:06 28-03-2023
Shedao Shai pisze:...
Rzeczy nie muszą być dobre, żeby sprawiać przyjemność...
Naprawdę? Spróbuj przenieść tę regułę na jedzenie...
Tak naprawdę twierdzisz, że masz dwa rodzaje kryteriów oceny. Moim zdaniem po prostu oszukujesz sam siebie, twierdząc, że coś co Ci się podobało, "obiektywnie" (ubawimy się setnie próbują zdefiniować to kryterium) jest złe. "Guity pleasure" - zabawne. Ja się nie wstydzę, że mi się coś podoba. Pozostajemy obaj w swoich okopach. Przepraszam, nie będę kontynuował. Wole sobie dalej czytać Twoje opinie.
Shadowmage - 13:12 28-03-2023
Janusz S. pisze:Shedao Shai pisze:...
Rzeczy nie muszą być dobre, żeby sprawiać przyjemność...
Naprawdę? Spróbuj przenieść tę regułę na jedzenie...
Hmm... Jem coś bardzo ostrego. Uczucie temu towarzyszące trudno nazwać przyjemnym. Piecze, ślinianki pracują, treść żołądkowa podchodzi do gardła. A jednak mam ochotę na drugi kęs.
Janusz S. - 13:19 28-03-2023
Shadowmage pisze:Janusz S. pisze:Shedao Shai pisze:...
Rzeczy nie muszą być dobre, żeby sprawiać przyjemność...
Naprawdę? Spróbuj przenieść tę regułę na jedzenie...
Hmm... Jem coś bardzo ostrego. Uczucie temu towarzyszące trudno nazwać przyjemnym. Piecze, ślinianki pracują, treść żołądkowa podchodzi do gardła. A jednak mam ochotę na drugi kęs.
Wydumany przykład. Ale generalnie smakowało, prawda? Czyli jakie było? No? Tak! Zgadałeś. Dobre!
Shadowmage - 14:40 28-03-2023
Nie wydumany, bo tak mam regularnie. Lubię, choć cierpię, w sumie nie wiem czy dobre, ale ciągnie
W każdym razie doznania z innej palety niż te, które kwalifikuję pod "dobrze smakuje".
Ale ok, skończmy temat, bo widać nie mamy pola porozumienia
asymon - 16:43 28-03-2023
Ja chyba rozumiem o co chodzi. "Chór zapomnianych głosów" Remigiusza Mroza. Było to żenująco złe, a bawiłem się przednio (ale nie aż tak, żeby wziąć się za kontynuację).
Janusz S. - 21:24 28-03-2023
asymon pisze:Ja chyba rozumiem o co chodzi. "Chór zapomnianych głosów" Remigiusza Mroza. Było to żenująco złe, a bawiłem się przednio (ale nie aż tak, żeby wziąć się za kontynuację).
Było to żenująco złe i w ogóle się nie bawiłem tylko kartkowałem, żeby dobrnąć do końca tego szajsu.
Fidel-F2 - 08:45 29-03-2023
po co było to w ogóle tykać? trzeba palec wsadzić w płomień żeby się przekonać, że parzy?
nosiwoda - 10:18 29-03-2023
Janusz S. pisze:Shedao Shai pisze:...
Rzeczy nie muszą być dobre, żeby sprawiać przyjemność...
Naprawdę? Spróbuj przenieść tę regułę na jedzenie...
To akurat kiepski argument, bo właśnie w gastronomii funkcjonuje pojęcie "palate cleanser", dokładnie pasujące do tego, co opisał Shedao. Jesz sobie pyszne sushi, ale potem masz ochotę na powiedzmy pyszne mochi z pastą orzechową. Żeby zrobić miejsce kubeczkom smakowym na nowe doznanie, przegryzasz sobie marynowany imbir. I możesz jeść mochi na świeżo. Po to właśnie w zestawach sushi jest dołączany marynowany imbir, a częściowo też wasabi. Dla Shedao takim imbirkiem pomiędzy jednym a drugim daniem jest Romans w Dunwich.
Co nie oznacza, że zgadzam się z Shedao
, tylko że (chyba) rozumiem, co miał na myśli. Przeczytałem jedną powieść Jacka Ketchuma i zdecydowanie wolę czyścić kubeczki literackie czymkolwiek innym, niż torture p0rn. Choćby boraksem.
Shadowmage - 10:22 29-03-2023
To jest akurat chyba jeszcze co innego - IMO warto czasem sięgnąć po coś, hmm, słabego, żeby mieć właściwy punkt odniesienia. Ot, by uniknąć nadmiernego zblazowania
nosiwoda - 10:24 29-03-2023
Według mnie dokładnie coś takiego opisał Shedao:
jest to dla mnie takie czyszczenie mózgu między jedną a drugą cięższą lekturą.
Janusz S. - 15:44 29-03-2023
Shadowmage pisze:To jest akurat chyba jeszcze co innego - IMO warto czasem sięgnąć po coś, hmm, słabego, żeby mieć właściwy punkt odniesienia. Ot, by uniknąć nadmiernego zblazowania
I warto tracić na to czas???
nosiwoda pisze:Według mnie dokładnie coś takiego opisał Shedao:
jest to dla mnie takie czyszczenie mózgu między jedną a drugą cięższą lekturą.
Niech będzie, ale do czyszczenia mózgu wolę używać lektur z działek leżących gdzieś na obrzeżach, nietypowych, dziwacznych.
Tigana - 10:17 04-04-2023
Shedao Shai pisze:"Romans w Dunwich" to nie jest dobra książka. Jak i cała znana mi twórczość Edwarda Lee. To literatura rynsztokowa, odwołująca się do najniższych instynktów ludzkich. Przemoc, pornografia. Zero przesłania, głębszych myśli i tak dalej. Fabuła jakaś tam zawsze jest, ale przede wszystkim to pretekst do dalszego gnębienia bohaterów. Absolutnie nie poleciłbym tej książki Tobie - ani nikomu innemu na Katedrze.
Foch. Ja się świetnie bawię przy lekturze Lee. Najlepsze jest "Miasto piekielne", najbardziej obrzydliwe "Diabelskie nasienie". Jeszcze mam "Dom ciała" i "Potworność" do ogarnięcia.
Fidel-F2 - 10:20 04-04-2023
Shedao Shai pisze:"Romans w Dunwich" to nie jest dobra książka. Jak i cała znana mi twórczość Edwarda Lee. To literatura rynsztokowa, odwołująca się do najniższych instynktów ludzkich.
Tigana pisze:Ja się świetnie bawię przy lekturze Lee
Tyle, że to się nie wyklucza
Shedao Shai - 11:03 04-04-2023
Fidel-F2 pisze:Shedao Shai pisze:"Romans w Dunwich" to nie jest dobra książka. Jak i cała znana mi twórczość Edwarda Lee. To literatura rynsztokowa, odwołująca się do najniższych instynktów ludzkich.
Tigana pisze:Ja się świetnie bawię przy lekturze Lee
Tyle, że to się nie wyklucza
Tiganie chyba chodziło o to, że
nikomu na Katedrze bym nie polecił, a tym samym go pominąłem
Shedao Shai - 11:03 04-04-2023
Tigana pisze:Shedao Shai pisze:"Romans w Dunwich" to nie jest dobra książka. Jak i cała znana mi twórczość Edwarda Lee. To literatura rynsztokowa, odwołująca się do najniższych instynktów ludzkich. Przemoc, pornografia. Zero przesłania, głębszych myśli i tak dalej. Fabuła jakaś tam zawsze jest, ale przede wszystkim to pretekst do dalszego gnębienia bohaterów. Absolutnie nie poleciłbym tej książki Tobie - ani nikomu innemu na Katedrze.
Foch. Ja się świetnie bawię przy lekturze Lee. Najlepsze jest "Miasto piekielne", najbardziej obrzydliwe "Diabelskie nasienie". Jeszcze mam "Dom ciała" i "Potworność" do ogarnięcia.
Biję się w piersi - od tej pory będę pisał "nikomu na Katedrze oprócz Tigany"
Ja od czasu "Swini" ograniczyłem Lee tylko do książek około-lovecraftiańskich. Nawet guilty pleasure ma swoje granice
Tigana - 11:40 04-04-2023
Shedao Shai pisze:Biję się w piersi - od tej pory będę pisał "nikomu na Katedrze oprócz Tigany"
Shedao Shai pisze:Ja od czasu "Świni" ograniczyłem Lee tylko do książek około-lovecraftiańskich. Nawet guilty pleasure ma swoje granice
I słusznie.